czwartek, 25 czerwca 2009

Konfrontacja z legendą

Nie dysponuję narzędziami do oceny rynkowego zasięgu trunków degustowanych na potrzeby tego bloga. Ale mam podstawy sądzić, że dzisiejszy przedstawiciel polskich coli to prawdziwy gigant. Napitek, który - być może - ma większy wpływ na gust naszych rodaków niż produkty według amerykańskiej receptury. Oto - dostępna w każdej polskiej "Biedronce" - Tęczowa Cola!


Wyjątkowo, w poczuciu, że dane mi będzie obcować z legendą, przed degustacją zrobiłem pobieżne guglanko hasła "Tęczowa cola". Nie omyliłem się: wdzięcznych konsumentów, którzy chcą się dzielić ze światem wspomnieniami o spożyciu, jest mnóstwo.
Dopiero na takim przykładzie człowiek uświadamia sobie, że "Biedronka" naprawdę "jest tak blisko". Niepodobna, by znalazł się ktoś, kto nigdy ale to nigdy nie skorzystał z jej wyjątkowej oferty. Zaś tych, co korzystają regularnie - są całe legiony.
A jak tu się oprzeć, gdy wśród rzędów zgrzewek z wielobarwnymi cieczami, oko spocznie na naklejce obwieszczającej, że oto ugasisz, chłopie, pragnienie za jedyne... 68 groszy/półtora litra cieczy.

Jeszcze jedna cecha wyróżniająca. Wspomniałem obok - we wstępie do bloga - że krajowe naśladownictwa coli zazwyczaj metkuje się na czerwono, by zanadto nie różniły się od CC. W spółce Farpol jednak nikt nie ma kompleksów wobec Atlanty: "Tęczowa Cola" cieszy oko etykietą tak barwną jak karuzela na odpuście.




Klarowność napoju:
Ciecz mętnawa. Bez wyraźnej zawiesiny, ale dość daleka od klarowności. Trochę jak kranówka.
Nasycenie gazem oraz piana:
Tylko pro forma. Coś tam syknęło, do góry wypłynęły ze cztery rachityczne bąbelki CO2, i tyle było akcentów na otwrcie nowej butelki.

Zapach:
Niemal zupełny brak swoistej woni. Niewiele brakuje, by zdusił go zapach plastikowej -dość giętkiej - butelki.
Smak:
Nieprzytłoczony niemal żadnym bukietem, smak "Tęczowej Coli" łatwo pobudza kubeczki smakowe degustatora, z lekkością masując je nieprędko znikającą nutą kwasu. Pierwsze łyki wlewają się w usta z nieprzewidzianą łatwością.
Podążając w głąb przełyku zostawiają po sobie lepkawe wrażenie, że dane nam było posmakować kontaktu z tym, na czym wyrasta wszystko w okolicy, w której powstał nasz trunek. To posmak lekkiego, trudnego w uprawie i piaszczystego gruntu wschodniej Wielkopolski. Zdumiewająco naturalnie połączony z kwasowością tamtejszego powietrza, niewolnego od wpływu pobliskiej kopalni węgla brunatnego. Nienachalna obecność substancji słodzących (aż dwukrotnie wspomnianych na niewielkiej etykiecie wyrobu) byłaby niewarta wzmianki, gdyby nie kronikarski obowiązek.
W trzeciej warstwie wrażeń zmysłowych, odkrywamy z nagła co nas chroni podczas degustacji przed natychmiastowym atakiem zgagi: to ponadprzeciętna wodnistość napoju. Dzięki niej możemy wsłuchiwać się jak żwawo "Tęczowa Cola" spływa z zachęcającym bulgotem w czeluście naszego układu pokarmowego, choć nie możemy uwolnić się od wrażenia, że tył naszego języka z każdym ruchem leciutko przykleja się do podniebienia.
Zadziwiająca sprawa z tym rozwodnieniem, jeśli pamiętać jak mętnawy jest to napitek. Być może bezpodstawnie, ale myśląc o stanie wody w Chrapczewie-Dobrej od razu wyobrażam sobie tę - po sąsiedzku pracującą - kopalnię odkrywkową.




Na którejś ze stron, jakie przejrzałem szukajac głosu Polaków o "Tęczowej Coli", ktoś ujął zagadnienie w sposób idealnie puentujący nasze dzisiejsze doświadczenie:

Zalety Tęczowej Coli:
+ tania
+ niedroga
+ nie kosztuje dużo
+ i to by było na tyle

Posted By: LEWAL

Konfrontacja z legendą

Share:

Post a Comment

Facebook
Blogger

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


miejsce na reklamę

© 2025 Polska Cola All rights reserved | Theme Designed by Seo Blogger Templates